Obraz

wtorek, 24 kwietnia 2012

Wycieczka i mały wypadek

Siema!!! Jak obiecałam w wcześniejszym poście, opiszę dzisiejszy dzień, więc:
Wyruszyła dość wcześnie. Kiedy jechałam przypomniało mi się że miałam wysłać Agnieszce SMSa z wiadomością kiedy wyjechałam, więc jadąc na rowerze napisałam do niej (wiem zdolna jestem ;p). Po jakichś 12min odpisała że się cieszy, ja że byłam blisko i małam do niej 10min, napisałam jej to. Szybko dostałam odpowiedz w której było że ona cieszy się z tego powodu, a ja jej na to że wiem.  Gdy doszłam do ulicy gdzie jest mało ludzi, wsiadłam na rower. chwili znowu zsiadłam, ponieważ przedemną szła para staruszków, która nikogo nie przepuszczała. Kiedy nadażyła się okazja szybko ich wyminełam i pojechałam dalej. Gdy dojechałam na ulicę przy której mieszka Aga, zaczepiła mnie jakaś pani, która szła środkiem drogi rowerowej, powiedziała: "Tu jest droga rowerowa", a ja zjechałam z niej tylko aby ją ominąć. Głupia jakaś nie? Miałam zamiar jej coś odpowiedzieć, ale nie chciałam zawracać sobie głowy takimi głupotami. Po chwili
zjechałam na uliczkę prowadzącą do domu Agnieszki. Kiedy już tam byłam napisałam jej  że jestem i zadzwoniłam do mamy, która kazała mi zadzwonić gdy dojadę. Aga i jej brat po minucie wychylili się z okna i pomachali mi. Ja odmachałam tylko Agnieszce,bo jej braciszka nie lubię. Po ok5min zeszła na dół i ruszyłyśmy. Miałyśmy dużo czasu, więc pojechałyśmy do okoła. Jakiś kilometr od jej domu pękła opona w jej rowerze. Była dość duża, zmieściły się w niej cztery palce. Musiałyśmy więc wracać. Gdy byłyśmy zpowrotem dowiedziałam się że to wina Maciusia (jej brata), bo za mocno napąpował jej opony. On oczywiścię się tego wyparł. Aga nie chciała tracić tej wycieczki, więc wzięła rower mamy, w którym trzeba było napąpować opony. Gdy już miałyśmy to z głowy Maciek zaproponował że pojedzie z nami. Oczywiście odmówiłyśmy. Starał się nas wybłagać,ale mu się nie udało. Ruszyłyśmy o 11.25 i jechałyśmy dość szybko na skróty. Po drodze nie przytrafiło się nic pechowego, więc dojechałyśmy bez większych postojów na 11.50 do mojego domu. Po przyjeździe od razu poszłyśmy do małych kotków. Spędziłyśmy tam ponad 5min. Potem poszłyśmy na górę. Po krótkiej chwili mama zawołała mnie na dół.Gdy zeszłam powiedziała że zostawia mi klucz do bramy abyśmy mogły wyjść, kiedy będziemy chciały. U góry grałyśmy w Jengę. Później pościłam muzykę,a Agnieszka zaczęła śpiewać. Ona ma naprawdę piękny głos. Tak minęła nam godzina. Nagle zadzwonił do Agi telefon. To był Maciuś, który powiedział że chce obiad o 14 lub wcześniej, więc Aga musiała wracać. Zeszłyśmy na dół i ubrałyśmy się. Wypuściłam Agnieszkę i zamknęłam drzwi, a sama wyszłam przez garaż. Ruszyłyśmy. Po drodze miałyśmy wiele kraks, ale na szczęście nikomu nic się nie stało. Gdy już odwiozłam Agę i zaczęłam wracać wkręciło coś się w koło i przeleciałam nad kierownicą. Na szczęście nie przywaliłam głową w chodnik, bo nie miałam kasku (on wisiał na kierownicy i ciężko zniósł ten wypadek tak jak lampka). Zdarłam skórę na dłoniach i stłukłam sobie tylko biodro i palce u stup, co koszmarnie bolało :'(. Cudem udało mi się dojechać do domu. Usiadłam na ławce aby odpocząć i na cisnęłam klamkę od drzwi aby upewnić się czy są zamknięte, ponieważ nie zawszę się zamykają. Na szczęście nie były. Mogłam wejść nimi, a nie przez garaż zawalony książkami taty. Weszłam do domu i usiadłam na fotelu przed telewizorem. Włączyłam go i zaczęłam przeżucać kanały. Pomyślałam: "Kurcze nic nie leci w telewizji" i w końcu zostawiłam jakąś bajkę. Nagle zadzwoniła mama z prośbą. Chciała żebym obrałam ziemniaki. Zgodziłam się. Gdy  już je obrałam mama wróciła, więc opowiedziałam jej co się przytrafiło. Skłamałam jej tylko w sprawie kasku. Powiedziałam że miałam go na głowie. Ona mówiła że bardzo dobrze że go miałam i że przekonałam się że kask jest potrzebny, bo chciałam jechać bez niego. Na szczęście nie długo tego słuchałam ,bo mama pojechała po moją siostrę,więc usiadłam z powrotem przed telewizor. Akurat zaczynał się mój ulubiony serial "Prawdziwe powołanie". Oglądnęłam cały, zjadłam objad, wzięłam kilka kostek czekolady i poszłam na górę. Na początku się nudziłam, a później przypomniałam sobie że obiecałam wam opisać dzisiejszy dzień. Kilka razy zaczynałam, ale ciągle wyłączał mi się komputer, ale wreszcie się udało. ;)
Wszystko co tu opisałam jest zgodne z prawdą.
                                                                                                                  Pozdrawiam was!!!
                                                                                                                                    Mary

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz